Zaczęliśmy widywać się codziennie. Gadaliśmy i ciągle były nowe tematy do rozmowy. Nie mogliśmy przestać, kończyliśmy rankami, bo ciągle ktoś miał coś jeszcze do powiedzenia. Relacja była czysto koleżeńska, opowiadaliśmy sobie nasze życiowe historie. Ja o rozwodzie, toksycznym związku i pogubieniu w życiu. On również o toksycznej relacji z byłą, rozwodzie rodziców i śmierci brata, z którą nie mógł się uporać. Rozumieliśmy się we wszystkim, bo oboje byliśmy mocno pogruchotani tym co przyniosły nam ostatnie lata. On widział światełko w tunelu, bo kogoś poznał kilka miesięcy wcześniej, ale wakacje zahamowały znajomość, a ja żyłam w przekonaniu, że miłość jest chwilowa, ludzie nie przestrzegają żadnych zasad i świat dorosłych jest tak popsuty, że nic dobrego nie może mnie spotkać. On przekonywał mnie, że jest inaczej i warto wierzyć w miłość na całe życie.
Mówił o wartościach, które były dla mnie nadrzędne, ale nie umiałam ich już odnaleźć we wszechświecie. Mówił to co większość kobiet chciałaby usłyszeć. Miłość na całe życie, dzieci, rodzina, wspólne plany. Szczęśliwy dom, spokojne życie, nie miał większych wymagań. Brzydziła go zdrada i brak lojalności. Był kulturalny, szarmancki i bardzo pomocny. Urzekł mnie swoją troską i nadskakiwaniem, ale nie nachalnym, tylko takim nieśmiałym. Był grzeczny, miły i bardzo uczynny, do tego rozmówca idealny. Jak oglądaliśmy filmy wybierał zawsze te, na które ja miałam ochotę. Kiedy sprzątaliśmy po jedzeniu zawsze starał się mnie wyręczyć. Zaczęło się coś dziać, ale nikt nie miał odwagi tego nazwać. Gdy siedzieliśmy przed ekranem, nasze ciała były bardzo blisko, dotykaliśmy się ramionami, ale żadne nie miało odwagi zrobić czegoś więcej (chociaż oboje mieliśmy na to wielką ochotę). Czułam się jak w bajce, którą pisało życie, ale widziałam, że ta historia jest tak nie realna, że nie ma prawa się zdarzyć. Bartek miał zaledwie 21 lat, ja 11 więcej i dwoje dzieci. On dopiero co zaczął studia, a ja nowe życie jako samodzielna mama. Na dodatek znałam jego rodzinę matkę, ciotki, dwie nawet mieszkały koło mnie. Na domiar złego jego rodzina znała się z rodziną mojego byłego męża. Pochodzili z jednej wsi, byli najbliższymi sąsiadami. Jedna z ciotek nawet prowadziła interesy razem z moją byłą teściową, ale pokłóciły się i praktycznie nie rozmawiały ze sobą. Tak czy siak były w jakimś stopniu powiązane. To nie mogło się udać, po prostu nie mogło.
Jak myślisz co będzie dalej?
Chcesz dalszych odcinków tej historii?