– Nie wynajmę domu jednemu najemcy, wynajmę każdy pokój komuś innemu, będzie szybciej i z większą szansą na powodzenie, zarobię podobnie, a nie poniosę dodatkowych kosztów za własny najem.
– Jesteś tego pewna? piwnica? z małymi dziećmi? – dopytywała Ola
-nie mam wyjścia. Muszę mieć plan i się go trzymać, ten wydaje się być najbardziej rozsądny. Nie jest to dla mnie cudowne rozwiązanie, obniżanie standardów życia nigdy nie należy do czegoś fajnego, ale tak mam szanse zachować dom, zakładam to tylko na jakiś czas.
Chyba nikomu nie podobał się ten pomysł, nie każdy potrafił zrozumieć jak bardzo zależało mi na tym, by dziewczynki już niczego nie straciły. Czuły się bezpiecznie. Sama tego też bardzo potrzebowałam. Moje pierwsze małżeństwo było dla mnie ogromnie destrukcyjne. Przeżyłam wiele upokorzenia, bólu i okrucieństwa. Zatraciłam w nim siebie, a teraz czułam, że wreszcie jestem dla siebie ważna, wiem czego potrzebuję i zamiana domu była ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. A może po prostu nie miałam siły na kolejną porażkę? Nie wiem. Za to mocno czułam, że chcę w nim zostać. Dlaczego miałam ciągle płacić za wybryki byłego. On żył sobie spokojnie bez zobowiązań, zostawiając wszystko na moich barkach, przez te prawie cztery lata nie zapłacił mi nawet jednej złotówki alimentów i nie uczestniczył w życiu dzieci, nie widział ich nawet raz. Przez ten czas czułam się jakbym taplała się w bagnie, które mnie wciąga, a ja za wszelką cenę muszę utrzymać się na powierzchni i cały czas walczę o przetrwanie. Byłam tym już tak bardzo zmęczona. Chciałam chociaż na chwilę wesprzeć się na jakimś kole ratunkowym, by złapać oddech prze kolejną batalią o swój byt. I to był właśnie dla mnie sposób, żeby na moment odpocząć. Nieprzespane noce , ciągłe liczenie pieniędzy czy starczy do pierwszego, wierzyciele dobijający się z wielu stron. Jakie to było wyczerpujące, powodowało również, że moje poczucie własnej wartości było na zerowym poziomie i nie wierzyłam, że jeszcze coś dobrego może mnie spotkać. Nie wierzyłam już w miłość, życie we dwoje i szczęśliwe zakończenie. Faceci wydawali mi się jedynie zdolni do kłamstwa, zdrady i własnej wygody. Obserwowałam różne pary, czytałam wiele książek o relacjach damsko męskich, różnicach między płciami, potrzebach ludzi i właściwie byłam pewna, że do końca życia będę sama, chociaż gdzieś tam bardzo głęboko tlił się jeszcze mały ogieniek z nadzieją, że się mylę i poznam kogoś wartego uwagi. Jednak Ci, którzy w miarę nadawali się do życia byli dawno zajęci, Ci z odzysku, którzy raz już nie dali rady, starzy kawalerowie z nawykami, które mogłyby być trudne do przysposobienia przy moich dzieciach i wdowcy, najbardziej obiecująca grupa, ale jednak też, było jakieś “ale”. A może to były tylko straszliwe “stwory” wychodzące z mojej szafy i wymówki. Tak czy siak miałam nie wile nadziei, że jeszcze jest na tej ziemi chociaż jeden uczciwy i porządny wolny mężczyzna. Wszyscy wydawali się być nie do życia, a może to tylko złe doświadczeni przysłaniały mi prawdę, nie wiem, jednak męski gatunek przekreśliłam jako ten nadający się do wspólnego życia.
– Dobra dziewczyny bierzemy się do roboty. Przed nami bardzo dużo pracy – powiedziałam.
Chcesz ciąg dalszy daj znać w komentarzu.
Kolejny odcinek pojawi się w przyszłą niedzielę.
Czekam na ciąg dalszy 😃🥰😃
Czekam z niecierpliwością.