– nie wiem, mały będzie ten sylwester, kilka osób zmieniło plany i jednak do mnie nie przychodzi – mówiłam Kaśce – chyba niepotrzebnie go robię, mogłam sama gdzieś pójść, a tak jestem uwiązana, bo się zobowiązałam, ale już nic z tym nie robię.
– nie przejmuj się, to tylko sylwester.
– wiem, ale boję się, że nie będzie tak jak chciałabym, żeby było.
Finalnie jednak się okazało, że Ci co mieli nie przyjść przyszli, a nawet pojawili się jeszcze nadprogramowi goście. Często robiłam imprezy w domu, duża powierzchnia pozwalała na swobodne tańce, a ja bardzo lubiłam się bawić. Imprezy były samoobsługowe, każdy coś przynosił, ja udostępniałam dom i była zabawa. Prawie zawsze też gościło karaoke i wygłupy. Tęsknię za tymi imprezami z tańcem i śpiewem.
Pojawił się i on, nie pojechał do kolegi, nie chciało mu się, za daleko. Taka była wersja dla mnie. W sumie mało mnie to interesowało, bardziej to, że był, a ja z tego sylwestra nie pamiętam nic więcej jak tylko to, że tańczyliśmy, całą noc. Jak przyszły życzenia o północy czułam, że nie jestem sama, że kogoś koło siebie mam i poczułam się z tym, dobrze. Nowy Rok też spędziliśmy razem, czy taki początek roku miał coś zmienić? Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale cieszyłam się, że jest obok.
– wiesz Marek się na mnie obraził, za co, że nie pojechałem do niego na Sylwestra – powiedział kilka dni później.
– i co? przejmujesz się tym.
– nie, nie potrafi zrozumieć, że nie chciałem jechać tak daleko i miałem inne plany.
Nie ciągnęłam tematu, wiem, że się przyjaźnili i Marek był dla niego ważny, ale myślę, że wtedy był na niego zły. Nie dopytywałam o co. Zamknęłam temat i tyle. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam dopytywać o co chodzi. Może dlatego, że gdzieś głęboko czułam, że to ja jestem kością niezgody. Mieliśmy dobry czas, znowu w spokoju czekałam na niego każdego dnia, a on wracał wieczorami jak bumerang. Jednak to szczęście nie trwało długo.
Jak myślisz co się wydarzyło?