Coś się zmieniło. Czułam się inaczej, niepewnie i coraz bardziej miałam świadomość by wypatrywać końca tej relacji. Mijały tygodnie, trochę się odsunęliśmy od siebie, mniej wychodziliśmy do znajomych razem, ale nasze domowe spotkania trwały niezmiennie. Zbliżało się Boże Narodzenie, mieliśmy spędzić je oddzielnie.
– Jakie masz plany na te święta? – zapytałam.
– Wigilię spędzę z mamą u ciotki, a w święta pewnie pojadę do Chrzestnego, a Ty jak?
– Wigilia pewnie u mamy, a jeden dzień świąt z dziewczynami, a reszta w domu.
W każde święta robiliśmy wspólne spotkanie towarzyskie, po spotkaniach z rodziną, wieczór ze znajomymi był świetną odskocznią. Dziewczynki zostawały z moją babcią, a ja mogłam odetchnąć i pobyć bez nich.
– Wiesz zaprosiłam kilka osób na sylwestra, może też wpadniesz? – kontynuowałam.
– Nie wiem jeszcze co będę robił w sylwestra, mam kilka zaproszeń, ale daleko i nie chce mi się tam za bardzo jechać.
– Jakbyś chciał zawsze możesz wpaść do mnie.
Oczywiście chciałam bardzo, żeby przyszedł, ale nie uważałam, że powinnam o tym mówić.
– Zobaczę, jest jeszcze trochę czasu.
Pojechał potem po świąteczne zakupy. Zrobił prezent dla mnie i dla dziewczynek, kupił też coś dla mamy i dla rodziny chrzestnego. Cieszyłam się, że o mnie pamiętał, też miałam dla niego niespodziankę. Prezenty były drobne i niezobowiązujące. Jednak liczył się symbol. Miałam poczucie, że jest jednak coś co nas trzyma bliżej, bo nikomu więcej prezentów nie robił.
Święta mieliśmy spędzić oddzielnie, nie wyszło. Znowu byliśmy razem, co prawda tylko wieczory i noce, po spotkaniach rodzinnych, ale razem. Stwierdziłam, że nie będę tego analizowała, tylko brała co jest tu i teraz. Nie było sensu tworzyć wizji na przyszłość, lepiej było się cieszyć tym co mam teraz, a miałam to czego potrzebowałam.
Jak myślisz jak spędziliśmy sylwestra?